Minął już tydzień od kąt wróciliśmy z Japonii, Min Ji nadal nie dała znaku życia. Zacząłem się już martwić nie tylko o nią ale i o Hong Kiego. Dziś znowu siedzi zdołowany i prawie się nie odzywa. Jedynym plusem tego wszystkiego jest to, że napisał piosenki już na całą płytę, a nawet podobno już jakąś na zapas której nam jeszcze nie pokarze. Jednak nie miał najmniejszych chęci by wstawać z łóżka ale musieliśmy go wyciągnąć z pokoju.
-Zaufaj jej, napisała, że wróci więc na pewno niedługo się zjawi.
-Minął już tydzień a właściwie dwa i nawet nie zadzwoniła.
Siedziałem na łóżku obok niego próbując mu przemówić do rozumu już dobre pół godziny.
-Na pewno da się to wszystko wytłumaczyć, po prostu nie wiemy wszystkiego.
-To wszystko moja wina.
Wyrzuty sumienia zżerały go strasznie.
-To nie jest Twoja wina. Nie obwiniaj się.
Zaparkowaliśmy przed studio. Dziś mamy zacząć nagrywać. Wszystko było już przygotowane, mieliśmy tylko wejść i zrobić swoje.
-Co wy tacy bez życia?
-Hong Ki nam spać nie daje.
Menadżer spojrzał na mnie czekając na wyjaśnienia. Widząc nasze nastroje musiał obawiać się kolejnych problemów które mogły by mu zaszkodzić.
-Nie pozwala się nikomu położyć dopóki piosenka nie będzie brzmiała według niego idealnie.
-Rozumiem, że pójdzie wam dziś sprawnie. Nagracie jedną piosenkę i na dziś macie wolne. Zabierajcie się do roboty.
Nie poszło nam tak idealnie jakby było się można tego spodziewać. Ale i tak stosunkowo wcześnie skończyliśmy, a co ważniejsze mieliśmy dziś już wolne. Wykończeni wsiedliśmy do busa.
-Zamknijcie się na chwilę Min Ji dzwoni.
Mimo, że Hong Ki nie miał pojęcia co ma mu do powiedzenia i tak było widać, że się cieszy, a my razem z nim. Jednak z sekundy na sekundę jego radość znikała. A jak na rozmowę po tak długiej przerwie trwała stosunkowo krótko.
-Coś nie tak?
-To nie była ona.
-Więc kto?
-Powiedział, że jest lekarzem i wyjaśni nam wszystko na miejscu.
W co ona się wpakowała? Rozumiem, że musi załatwić sprawy z przeszłości ale czemu dzwoni do nas z jej numeru jakiś lekarz? Pod domem wsiedliśmy do samochodów tak by nie wywoływać sensacji i pojechaliśmy we wskazane miejsce. Przy wejściu czekał już na nas jakiś starszy mężczyzna. Musiał nas rozpoznać ale to raczej nic dziwnego bo często nie przychodzi tu na raz pięciu mężczyzn w okularach przeciwsłonecznych i kapturach.
-Proszę tędy.
[Hong Ki]
Nie wiem co się dzieje. Boję się, boję się tego co za chwilę mogę usłyszeć. Ale idę za mężczyzną w białym fartuchu. Weszliśmy do jego gabinetu. Musiał się przygotować na naszą wizytę bo stało pięć krzeseł które zajmowały całą przestrzeń. Usiadł za biurkiem i zdjął okulary.
-Proszę usiąść, to trochę zajmie.
-Gdzie jest Min Ji?
-Zanim was do niej zaprowadzę musicie się wszystkiego dowiedzieć. Poprosiła mnie o to 2 tygodnie temu.
-W takim razie słuchamy.
Nie miałam ochoty na słuchanie jakiegoś dziadka, chciałem ją jak najszybciej zobaczyć ale skoro tego chciała to jakoś muszę tu wysiedzieć.
-Jakiś czas temu zadzwoniłem do niej ponieważ nie stawiła się na wizycie kontrolnej, wtedy dowiedziałem się, że miała wypadek i nie pamiętała wszystkiego. Przez co nie zorientowała się, że to objawy choroby a nie na przykład zmęczenie.
-O czym Pan mówi?
-Może zauważyliście u niej na przykład drżenie rąk?
-Tak
Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni.
-To jeden z objawów. Zaproponowałem jej operacje za nim jej stan się nie pogorszy. Zgodziła się jednak termin pokrywał się z waszą trasą. Nie chciała was martwić ponieważ dla niej to nie nowość. Miała wrócić do domu równo z wami. Gdyby były jakieś poślizgi prosiła by się z wami nie kontaktować chyba, że w sytuacji krytycznej.
-Co chce pan przez to powiedzieć?
-Spokojnie. Wszystko goi się bardzo ładnie, operacja też przebiegła bez problemów.
-Więc w czym problem ?
-Nie obudziła się jeszcze. Bardzo się martwiła, że po wszystkim nie będzie mogla do was wrócić i myślę, że zwątpiła. Uważam, że wasza obecność dobrze na nią wpłynie.
Wszyscy patrzyli na mnie jak na winowajce i sam się tak czułem. Gdybym tylko wiedział o co jej wtedy chodziło.
-Więc teraz możemy do niej iść
-Nie
-Czemu?
-Chcę, żebyście ją lepiej zrozumieli.
-To znaczy?
-Jesteście dla niej bardzo ważni i uważam, że powinniście wiedzieć pewne rzeczy które na pewno przemilczy.
-Co takiego?
Co jeszcze może nas zaskoczyć?
-Jak już wspominałem jestem jej lekarzem odkąd skończyła 5 lat. Trafiła wtedy do mnie z miastenią, rzadką chorobą nerwowo-mięśniową. Był to specyficzny przypadek ponieważ u bardzo młodej osoby, przez co miała dość ciężkie dzieciństwo. Choroba z czasem ustępowała jednak miała swoje nawroty, aż do momentu usunięcia grasicy co miało miejsce niedługo przed śmiercią jej brata. Przez chorobę była bardzo z nim blisko jednak miała wyrzuty sumienia, że poświęca jej tyle czasu. Matka miała ją od zawsze jedynie za ciężar więc jak można się łatwo domyślić miało to duży wpływ na psychikę dziecka.Sam ojciec nie zastąpi obydwu rodziców. Po śmierci brata chciała nadrobić dzieciństwo i zaczęła tańczyć, spędzanie aktywnie czasu było dla niej nowością. Kiedy została sama jej problemy powróciły. Zaczęły pojawiać się niewielkie guzy w jej mózgu które szybko bez operacyjnie zwalczaliśmy. Niestety jej chłopak pogarszał jedynie sytuacje.
-jak?
-Wbrew jej woli faszerował ją narkotykami. Przez co mogę powiedzieć, że samochód który ją potrącił ją uratował. Teraz było już za późno na zwykłe leczenie więc przeprowadziłem operacje i uważam, że pozbyliśmy się problemu jednak nie mogę gwarantować, że nie będzie nawrotów.
Siedzę jak osłupiały i nie wiem co powiedzieć Patrze się tępo przed siebie i czekam, aż ktoś inny się odezwie. Ten nadmiar informacji mnie przytłoczył. Czemu na jedną osobę zwaliło się aż tyle?
-Myślę, że możecie już do niej iść.
Szliśmy za nim pustym korytarzem. Przez szybę w drzwiach zobaczyłem, że nie jest sama, siedzi obok niej jakiś mężczyzna.
-Kim on jest?
-To jej ojciec.
-Co on tu robi? Najpierw ją zastawia, a później się zjawia kiedy tylko chce?
Jego obecność mnie zdenerwowała. Ten facet jest dla mnie nikim.
-Proszę się uspokoić to nie jest miejsce na takie zachowanie. Jeśli Pan się nie uspokoi będę musiał prosić o opuszczenie budynku.
-Bardzo przepraszam.
-Zostawię was samych i proszę o zachowanie ciszy.
-Wejdź sam, wszyscy zrobimy jedynie zamieszanie. Wrócimy do domu, zadzwoń jakby coś się zmieniło.
I mnie zostawili. Przy nich czułem się pewniejszy ale mieli rację, za dużo nas by tam było. Wziąłem głęboki wdech i otworzyłem drzwi.
-Dzień dobry
Ukłoniłem się na powitanie, nie ważne co o nim myślałem, był jej ojcem i musiałem okazać mu szacunek.
-Witaj
Niepewnie wszedłem do środka i usiadłem po przeciwnej stronie łózka. Od razu rzuciło mi się w oczy, że ścięła włosy po za tym wyglądała niemal jak zawsze tylko nieco bladsza i może chudsza. Wyglądała tak spokojnie jakby po prostu spała.
-Ty pewnie jesteś Hong Ki
-Tak
-Dziękuje, że zajmujesz się moją córką.
-To nic takiego.
Wyglądał jakby się na prawdę nią przejmował przez co tym bardziej nie byłem w stanie go zrozumieć.
-Pewnie się zastanawiasz co tutaj robię i czemu ją zostawiłem.
-Szczerze mówiąc to nie mogę Pana zrozumieć.
-Moja żona nigdy jej nie chciała, udało mi się ją przekonać by nie poddała się aborcji. Nigdy nie zrozumiałem czemu. Po śmierci naszego syna obwiniała ją o wszystko i znienawidziła. Okazało się, że ma zaburzenia psychiczne, długo szukałem kogoś kto będzie w stanie jej pomóc dlatego przeprowadziliśmy się. Widok Min Ji pogarszał jedynie jej stan i musiałem dokonać wyboru jechać z nią czy zostać z córką. To był najgorszy wybór w moim życiu. Chciałem i nadal chce być przy obu jednak wiedziałem, ze Min Ji poradzi sobie sama jest silna ale moja żona nie. Niestety jej leczenie kosztuje bardzo dużo i przyleciałem tu by poprosić Min Ji by przeprowadziła się do jakiegoś niewielkiego mieszkania bo nie jestem już w stanie utrzymywać tego domu. Kiedy tu przyleciałem dowiedziałem się, że jest tutaj.
Ten człowiek jednak nie jest bez serca. Było mi go strasznie szkoda.
-Proszę się nie przejmować mieszkaniem i tak technicznie rzecz biorąc mieszka z nami.
-Nie mogę jej postawić przed czymś takim.
-Na prawdę proszę się nie martwić.
-Hong Ki?
Cichy głos Min Ji wyrwał mnie z zamyślenia.
-Tak?
-Przepraszam.
-Nie, to ja przepraszam. Nie wiedziałem.
Patrzyła na mnie lekko się uśmiechając. Tak się cieszyłem.
-Jest tu ktoś jeszcze.
Odwróciła głowę w drugą stronę
-Tata?
-Witaj kochanie
-Co Ty tu robisz?
-Chciałem Cię o coś zapytać i wtedy dowiedziałem się, że tu jesteś.
-Co się stało?
Zastanawiałem się czy to wszystko to nie zbyt wiele na raz. Sam widok ojca musiał być dla niej szokiem. Patrzył na mnie jakby myślał dokładnie o tym samym. Ale nie mieliśmy zbytnio wyboru i tak został na dłużej niż planował a rano musi wracać do domu.
-Zamieszkaj z nami.
I tak już mieszkała więc nie powinno być z tym problemu.
-Ale przecież
-Przepraszam ale muszę sprzedać dom. Chciałem Ci w zamian kupić mieszkanie ale Twój chłopak zaproponował to.
"Twój chłopak" ale dziwnie to brzmi, a ile radości sprawia.
-Znajdziemy miejsce na wszystko co będziesz chciała zabrać
-Czyli już postanowiliście
-Ostateczna decyzja należy do Ciebie.
Biedulka, ile tak młoda osoba musiała wycierpieć , aż się popłakałam. Ale dobrze że już wszystko się wyjaśniło i mam nadzieję iż będzie już tylko lepiej.
OdpowiedzUsuńU mnie news zapraszam :)
OdpowiedzUsuń