-Kocham Cię bracie.
Wcisnęłam gaz. Samochód ruszył. Jechał przez wszystkie czerwone światła i nic. Nadal jechałam. nadal żyłam, nic mi nie było. I gdzie tu sprawiedliwość? Dojechałam na cmentarz. Znalezienie odpowiedniego grobu nie było tak trudne jak się tego spodziewałam.
-Witaj. Tęskniłeś?....Przepraszam, że tak długo Cię nie dowiedziałam....Staram się zacząć od nowa i wiem, że to Twoja zasługa, dziękuję, że nade mną czuwasz. Ale mam mętlik w głowie.... Tak masz racje chodzi o tą 5 wariatów....Pamiętasz? Tego dnia zawsze chodziliśmy do wesołego miasteczka. Wybierałeś rzeczy których się bałam....Chce Cię znowu zobaczyć.
Otarłam łzy z policzków i wstałam z trawy.
-Do zobaczenia wkrótce.
Wiatr zawiał mocniej niczym odpowiedź. Mimo, że była to rozmowa jedynie z marmurową płytą czułam się lepiej. Wracając do domu kupiłam jedną babeczkę.
[Jong Hun]
-Hong Ki wyluzuj trochę za chwilę wychodzimy. Zaśpiewasz jedną piosenkę i pojedziesz jej szukać.
-Co jest dla Ciebie ważniejsze? Jakiś głupi występ w telewizji czy przyjaciółka?
-Dobrze wiesz co ale nie mamy wyboru.
Wyszliśmy przed kamery. Hong Ki podbiegł szybko to Seung Hyuna i wrócił na swoje miejsce. Po chwili już wiedziałem o co chodziło. Zamiast rozpocząć piosenkę którą mieliśmy zagrać on zaczął grac do "Missing U" Szczerze? Nawet mnie to ucieszyło, żadna inna nie pasowała tak jak ta. Wszyscy byli dość zaskoczeni jednak podobało się.
Byliśmy już za kulisami.
-Jedź
-Jesteś pewien?
-Poradzimy sobie bez Ciebie.
Wybiegł z budynku. Przez okno wiedziałem tylko jak odjeżdża na swoim motorze. Teraz już tylko miałem nadzieję, że ją znajdzie i przywiezie do domu.
[Min Ji]
Siedziałam na huśtawce na okolicznym placu zabaw. Było dziś zbyt zimno aby bawiły się tu dzieci. Z kieszeni wyjęłam świeczkę, wcisnęłam ją do babeczki i podpaliłam.
-Wszystkiego najlepszego Min Ji.
Powiedziałam sama do siebie.
-Przed zdmuchnięciem musisz pomyśleć życzenie.
Na dźwięk głosu aż podskoczyłam.
-Nie bój się to tylko ja.
Przede mną kucał Hong Ki.
-Co co tu robisz?
-Przyjechałem zabrać Cie do domu ale widzę, że muszę zmienić nieco plany.
-Czemu? Tu jest mój dom.
-Nudno nam bez Ciebie. To co słyszałaś to był tylko fragment rozmowy. Nikt nie chciał abyś uciekała.
-Przepraszam nie powinnam tak bez słowa.
-Nie przejmuj się tym. Co byś chciała dostać na urodziny?
-Wspomnienia, wspomnienia które będą dobre.
Wyciągnął rękę w moją stronę
-Jak tylko sobie życzysz Widziałem w okolicy wesołe miasteczko co ty na to?
-Jesteś niesamowity.
-Może dom strachu?
-A może coś mniej strasznego?
-Czyli idziemy.
Uśmiechną się łobuzersko i kupił dwa bilety do domu strachu. Usiedliśmy w wagoniku.
-Boję się!
-Jeszcze nawet nie ruszyliśmy.
-No i? Wiesz jak tam jest strasznie?
-Nie. A Ty wiesz?
-Tak! Brat zawsze mnie tu zabierał.
-Daj mi rękę.
Wplótł palce pomiędzy moje.
-Tak długo jak czujesz moją dłoń tak długo nic Ci nie grozi.
-Obiecujesz?
Uśmiechnął się tylko słodko. Wagonik ruszył. Wjechaliśmy do ciemnego tunelu. No dobra kiedyś to miejsce wydawało mi się straszniejsze ale i tak ciarki przechodziły mi po plecach. Z sufitu spadł na nas pseudo szkielet co mi oczywiście wystarczyło do pisku na całą okolice i dreszczy po całym ciele. Do tego daje sobie głowę uciąć, że widziałam jak przebiega szczur.
-Hong Ki nie czuje twojej ręki! Do cholery czemu mnie puściłeś?!
W odpowiedzi otrzymała najpierw jedynie śmiech. Jednak po chwili czułam już ciepło jego ramion oplecionych na mnie i trzymających moją głowę przy jego klatce piersiowej. W ten sposób dotarliśmy już do końca bez nagłych moich okrzyków przerażenia. Kiedy wysiadłam nogi lekko mi się jeszcze uginały tylko sama nie wiem czy z powodu domu strachu czy z bliskości wokalisty jaka w nim była.
-Gdybym wiedział, że aż tak się boisz to nie zmuszał bym Cię. Resztę wybierz sama.
-W takim razie idziemy tam.
Wskazałam na budkę z watą cukrową.Bez słowa ruszyliśmy w jej stronę.
-Poproszę największa watę cukrową jaką pan ma.
-Już się robi młoda damo.
Po chwili starszy pan podał mi moją gigantyczną watę.
-Zjesz ją całą?
-Nie. Pomożesz mi w tym.
-Już się bałem, że nie pomyślałaś o mnie.
Usiedliśmy na ławce by zjeść.
-To dostane swoją porcje?
Oderwałam kawałek i włożyłam mu do ust.
-Proszę bardzo.
-Co później chcesz robić?
-hmm....oglądać gwiazdy.
-Jak sobie życzysz.
-Nie lubię jak siedzisz w czapce i okularach przeciwsłonecznych. Nie widzę Twoich oczu więc nie wiem co myślisz.
-To jedyny sposób byśmy siedzieli tu w spokoju. To po oczach wiesz co myślę?
-Spojrzenie wiele mówi o człowieku. Widać w nim radość, smutek, lęk.
-Myślę, że zobaczyła byś radość. Szczęście, że siedzie tu teraz z Tobą.
-Dziękuje.
-To ja Ci dziękuje. Co powiesz na kolejkę górską?
-No nie wiem....wolałabym nie
-No chodź, będzie fajnie
-No dobra
Po kolejce górskiej poszliśmy po sushi i udaliśmy się na trawnik za moim domem. Rozłożyłam jeden koc a drugi narzuciliśmy sobie na plecy.
-Spójrz tam
Wskazał palcem na najjaśniejszą z gwiazd.
-To gwiazda polarna
-śliczna
nastała cisza jednak nie była ona nie zręczna. Zapowiadała coś. Tylko co?
-Bardzo kochałaś swojego brata?
spytał tak niepewnie, że niemal nie słyszalnie.
-Tak, byliśmy zawsze bardzo blisko.
-Jak zginą? Jeśli nie chcesz nie musisz odpowiadać.
Złapał mnie za dłoń.
-Nie w porządku i tak kiedyś byś się dowiedział.
Opowiedziałam mu wszystko tak jak pamiętałam. Kiedy skończyłam wstał i stanął na przeciwko mnie. Czyżby zmienił zdanie i postanowił wracać? Tak jak myślałam znienawidził mnie?
-Uważaj jak będziesz wracał.
Spojrzał na mnie pytająco.
-Ale ja nigdzie nie jadę. Na urodziny chciałaś dostać wspomnienia. Nie mogę przywrócić Twoich starych ani zmienić tych które pamiętasz ale mogę stworzyć nowe.
-Więc nie chcesz jechać do domu? Chcesz nadal mnie znać?
-Oczywiście, że chce. Nic złego nie zrobiłaś.
Uśmiechnął się i zaczął śpiewać. Jego głos sprawiał, że się rozpływałam. Mimo, że śpiewał bez podkładu brzmiał idealnie. Słowa "Love Sick" unosiły się swobodnie. Po skończonej piosence usiadł obok mnie.
-i jak?
-Aż brakuje mi słów.
-cieszy mnie to.
I znów ta dziwna cisza.
-Ale się zachmurzyło.
-Będzie padać.
-Nie
I w tym momencie po prostu lunęło. Uciekliśmy do domu.
-Jednak miałeś racje.
-A obiecałem, że przywiozę Cię do domu.
-To przywieziesz rano.
-Nie boisz się?
-Czego?
-Zostania ze mną samej.
-Ufam Ci.
-W takim razie przynieś mi tylko jakiś koc.
-Nie będziesz spał na kanapie.
- To gdzie?
-Hmm...w sypialni rodziców nie polecam jest tam tyle kurzu, że udusić się można. Więc zostaje Ci do wyboru pokój mojego brata lub mój.
-Na pokój brata nie jestem godny.
-Więc zapraszam do mnie. Ale masz być grzeczny.
-Oczywiście.
-Teraz idź weź prysznic, jesteś cały mokry. Ręcznik znajdziesz w szafce przy umywalce.
-Tak jest.
Zniknął za drzwiami łazienki. A ktoś zaczął pukać do drzwi. Niepewnie otworzyłam. W drzwiach stał potężny łysy chłopak z tatuażem na dłoni.
-Tak?
Spytałam nieco niepewnie. Kim on może być?
-Czemu nie zadzwoniłaś? Gdzie byłaś?
-A Ty to....?
-Jak śmiesz się pytać kim jestem? Ji-ho nie pamiętasz? Jak Ty w ogóle wyglądasz?
-Bo widzisz miałam taki drobny wypadek iii...
-No nie ważne. Masz urodziny więc przyszedłem. Może spędzimy je tak jak poprzednie?
Zaczął całować mnie po szyj.Czuć było od niego alkohol.
-Zostaw mnie!
-No nie opieraj się już tak.
-Zostaw mnie! Nawet nie wiem kim jesteś.
-Co ty powiedziałaś?
Złapał mnie za nadgarstki i przycisnął do ściany.
-Mogłabyś dać mi jakąś koszulkę?
Z łazienki akurat wyszedł Hong Ki w samych bokserach.
-A ten to kto? Już sypiasz z jakimś pedałem?
-Z nikim nie sypiam.
-Nie kłam
Zacisnął ręce jeszcze mocniej.
-Zostaw ją
-Bo co?
-Nie jest Twoją własnością.
Puścił mnie.
-Nie mieszaj się bo pożałujesz.
-Co mi zrobisz?
-Hong Ki daj spokój.
-Nie broń go. To ze mną jesteś.
-Już nie.
-Co powiedziałaś?
-To co słyszałeś. Nie wiem z jakich powodów byliśmy razem ale to koniec.
Podszedł do Hong Kiego i go uderzył w twarz tak, że ten się przewrócił po czym wyszedł trzaskając drzwiami.
-Nic Ci nie jest?
-Nie, wszystko w porządku.
Z dolnej wargi leciała mu krew.
-Usiądź.
Zawinęłam kostkę lodu w papierowy ręcznik i delikatnie przyłożyłam ją do krwawiącej wargi. Syknął tylko. Woda kapała mu z włosów i spływała po umięśnionym nagim torsie. Aż zrobiło mi się cieplej. Uniósł swoje brązowe oczy i spojrzał w moje. Dłoń położył na mojej . Serce zaczęło bić mi jeszcze szybciej.
-Nie musisz.
-Inaczej spuchnie.
Wstał i patrzył chwile mi w oczy. Odsunął moją dłoń. Przybliżał się powoli. i pocałował mnie. Nasze usta były złączone. Czas jakby stanął. Miał takie ciepłe i miękkie wargi. Niech czas stanie i już nigdy nie rusza.Serce waliło mi jeszcze bardziej o ile to w ogóle było jeszcze możliwe . Odsunął się. Był zmieszany dokładnie tak jak ja. Nawet nie chce wiedzieć jak bardzo moje policzki były teraz czerwone.
-Prze...przepraszam.
-W porządku.
-Eeee chodźmy już spać. Późno jest.
-Tak, masz racje.
[Hong Ki]
Obudziła mnie Min Ji. Był środek nocy.
-Coś się stało?
Nie odpowiedziała więc odwróciłem się w jej stronę. Spała tyle, że strasznie się wierciła i coś powtarzała. Przysłuchałem się temu co mówi.
-Mamo proszę nie! Ja nie chciałam.
-Min Ji obudź się.
położyłem jej rękę na ramieniu jednak nadal spała. Przyciągnąłem ją do siebie i objąłem.
-Już dobrze jestem przy tobie.
-Mamo widzisz? Wrócił.
Uśmiechnęła się przez sen po czym uspokoiła. Patrzyłem jak śpi i zastanawiałem się co widziały w życiu te czekoladowe oczy? Jakie tajemnice skrywał jeszcze ten umysł? Co jeszcze powiedzą jej usta? Co w życiu spotkało tą dziewczynę?
Miałam dodać to wcześniej ale jakoś codzienne wstawanie w nocy by rano dojechać na badania wykańcza. No ale co poradzić jak trzeba to trzeba i nie ma co narzekać :)
Oj ale romantycznie, mam nadzieje że będą ze sobą. I że nic poważnego Tobie nie jest. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBadania? Mam nadzieję, że nic poważnego ;))
OdpowiedzUsuńRozdział super... Podobał mi się. Są po prostu uroczy...